30 stycznia 2014

Inglot pomadka do ust z serii Matte... Czy ktoś to w ogóle wypróbował zanim na rynek wypuścił?

Witajcie:)

Dziś będzie na nie. Chciałam o tym napisać już jakiś czas temu, ale stwierdziłam, że poczekam, wypróbuje kolejny (już nawet nie wiem który raz) i może jednak nie będzie tak strasznie...
... niestety jestem na nie, a nawet na NIE!


Zaprezentuje Wam największego bubla jakiego kiedykolwiek zdarzyło mi się kupić, mianowicie matową pomadkę z firmy Inglot w numerze 411. Jeszcze do niedawna miałam drugą w numerze 409 (swoją drogą, był to przepiękny, chłodny odcień czerwieni), ale brakło mi do niej cierpliwości i przekazałam ja do testów siostrze).


Inglot nr 411 Matte

W rzeczywistości kolor jest bardziej fioletowy











Ale (wiem, wiem, nie powinno się zaczynać zdania od ale:P ) zacznę od początku.

Pomadka w numerze 411, to zimny fiolet (może, jeśli się dobrze przyjrzeć, z delikatną nutą brązu), który nadaje ustom dość mrocznego:) charakteru. Jest to ten rodzaj koloru, który nie każdemu przypadnie do gustu. Jednym może się kojarzyć wręcz trupio, ja natomiast nie mam najmniejszych oporów przed noszeniem takich oddcieni  na ustach.
Ten wyjątkowy kolor, był właśnie decydującym czynnikiem, który skusił mnie do zakupu tej pomadki. Chociaż, zapach też ma bardzo przyjemny, taki owocowy...:).
Jest ona ze mną od roku i już chyba dłużej nie pozostanie. Najwyższa pora pożegnać się z tym gagatkiem. Kolor i zapach to jej jedyne atuty, ponieważ cała reszta to koszmar.


Aplikacja jest po prostu beznadziejna. Pomadka, jest tak tempa, że rozprowadzanie jej równomiernie na ustach jest niemal niemożliwością (pomimo, że moje usta do specjalnie problemowych nie należą) Jak nałożę na balsam do ust, jest trochę lepiej, ale wtedy szminka się rozpływa jakby poza kontur, wyciera się bardzo szybko, a i tak do ideału jej daleko.
Dodatkowo, szminka lubi się ważyć na ustach, wysusza i podkreśla suche skórki (których u mnie niewiele...).
Co do trwałości, niby całkiem całkiem, ale nie mogę obiektywnie tego ocenić, ponieważ zawsze ją sama ścierałam nie czekając aż zejdzie, ponieważ wyglądałam jakby mi ktoś poprzyklejał kawałki (nie powiem czego) do ust.

Zdjęcie bez lampy: możecie zobaczyć, jak szminka się elegancko zważyła
pomimo, że dopiero co ją zaaplikowałam.
Podobnie jak wyżej, widoczne grudki na ręce...
(w prawdzie kolor przekłamany, ale chciałam Wam zademonstrować
efekt jaki jest po aplikacji).

Dla tych co lubią, dorzucę jeszcze kilka informacji odnośnie samej prezencji 411. Otóż:

  • opakowanie: jest czarne, kwadratowe, najprawdopodobniej metalowe (albo dobrze imitujący metal plastik), jeśli dobrze pamiętam, całość jest jeszcze zapakowana w kartonowe pudełeczko,
  • krycie: kolor jest dobrze napigmentowany, lecz waży się na ustach i schodzi nierównomiernie,
  • pojemność: 4,5 g,
  • cena: 21 zł,
  • dostępność: wyspy/ sklepy Inglot, sklep internetowy producenta,
  • data ważności: 12 m-cy od otwarcia.
Reasumując, piękny kolor i zapach ie są w stanie wynagrodzić mi czasu spędzonego nad próbami aplikacji tego dziadostwa na usta. Nie lubię, gdy moje usta wyglądają na zaniedbane czy przesuszone. Niestety, przy użyciu tego produktu tak właśnie wyglądały.
Swoją droga, mam z Inglota jeszcze jedna pomadkę z innej serii i sprawuje się całkiem fajnie, ale matowej nie  kupie już nigdy. 
Szkoda, ponieważ wciąż jestem na etapie poszukiwań matowego fioletu... (czerwień już chyba znalazłam).

Zdjęcie to idealnie oddaje kolor szminki.

To by było na tyle w tym temacie. Wyszło trochę ponuro (może w nawiązaniu do kolorystyki), ale takie właśnie są moje doświadczenia z pomadką (mogę powiedzieć wręcz z pomadkami, bo 409 spisywała się  identycznie) z serii Matte od Inglot.
Dajcie znać jakie są Wasze opinie na temat pomadek matowych z Inglota. Czy tak jak ja jesteście na nie, czy może nosicie i sobie chwalicie?
Jeśli możecie polecić jakiś ładny, matowy odcień fioletu to czekam na Wasze sugestie:)

PS. Chyba moja złość, rzeczywiście wzbierała we mnie od dawna, ponieważ podczas wykonywania swatchy szminka się (sama oczywiście) złamała...:) ups:P


Trzymajcie się ciepło i do następnego, M.




29 stycznia 2014

Princess Pink, czyli nude w różowym wydaniu od Rimmel.

Witajcie:)

Dziś chciałam Wam zaprezentować paznokcie w bardzo lekkim wydaniu:) Może wydać się to komuś dość nieciekawe, bez polotu, ale...
... w tym szaleństwie jest metoda:) ale o tym nie dzisiaj.


Bohaterem dnia dzisiejszego jest lakier firmy Rimmel 60 seconds w numerze 200, czyli różowa księżniczka.
Jak na prawdziwą księżniczkę przystało, jest dość kapryśny... Są dni, że współpracuje się nam bez zarzutów, a innym razem (tak jak dziś) nie możemy dojść do porozumienia.



Na zdjęciach też nie udało mi się oddać idealnie koloru. Jedyne realistyczne zdjęcie to zdjęcie poniżej.



Kolor ten to delikatny, rozbielony róż, który na dłoniach prezentuje się bardzo kobieco.Według mnie wizualnie wysmukla dłonie i dobrze współgra z moim odcieniem skóry. Jeśli nałożymy jedną maksymalnie dwie warstwy idealnie nada się do frencza. Natomiast gdy chcemy uzyskać pełne krycie musimy się trochę napracować, ponieważ konieczne będzie aż  czterokrotne pokrycie płytki kolorem.


Co do szczegółów:
  • wykończenie: kremowe,
  • pędzelek: krótki acz szeroki,o zaokrąglonym końcu bardzo dobrze rozprowadza lakier po płytce,
  • aplikacja: do pełnego krycia konieczne jest nałożenie 4 warstw (efekt jak na zdjęciach) lakier jak każdy pastel dość trudny we współpracy, smużył przy nakładaniu,
  • czas schnięcia: pierwsza warstwa zasycha błyskawicznie ( może nie jest to obiecywane 60 sekund, ale jednak schnie szybko), z każdą kolejną okres ten się wydłuża (ja po czwartej wspomogłam się wysuszaczem Insta-Dri od SH),
  • wytrzymałość: na moich paznokciach, po mimo takiej ilości warstw lakier dobrze się trzyma, nie odpryskuje, nie bąbelkuje, natomiast zdziera się na końcach już drugiego dnia po nałożeniu,
  • dostępność: drogerie sieciowe typu: Hebe, Super-Pharm, Natura itd,
  • pojemność: 8 ml,
  • cena: 10 zł.




Powiem szczerze, o ile kolor jest dość ładny (i właśnie dlatego po niego sięgam) tak cała reszta mnie nie powala. Lakier jakoś specjalnie nie wyróżnia się na tle innych posiadanych przeze mnie odcieni typu Nude. Jest typowym przeciętniakiem, którego ani nie mogę zaliczyć do ulubieńców, ani do bubli. Ot, taki 
zwyczajny lakier czekający sobie w pudełku na swój czas. 
Nie jestem w stanie jednoznaczne powiedzieć jaka jest moja ocena, ponieważ jak wspomniałam na wstępie Księżniczka ta jest tak kapryśna, że nigdy nie wiadomo jak będzie ze mną współgrać.
Czy polecam? Jeśli macie ochotę poeksperymentować z Princess Pink, to polecam skusić się na nią gdy będzie w promocji:)



Dajcie znać czy mieliście przyjemność malować pazurki Rimmelem w numerze 200. Jeśli tak, to co o nim sądzicie?

Trzymajcie się ciepło i do następnego, M.

28 stycznia 2014

Ogłoszenia parafialne:)

Witajcie:)

Nie martwcie się, z tacą chodzić nie będę:)

Mam do Was kilka pytań odnośnie strony techniczno-wizualnej mojego bloga. Dziś jedna z Was a mianowicie Orientalmeat (dzięki  wielkie) uświadomiła mnie, że nie mam opcji dodawania komentarzy inaczej jak przez Google+...
Nie jestem najlepsza w te klocki więc przyznam się szczerze, iż zakładałam tego bloga dość intuicyjnie.

Będę Wam wdzięczna za wszystkie konstruktywne uwagi oraz sugestie odnośnie strony technicznej jak i wizualnej.

Ps jeśli macie jakie propozycje dotyczące tego, co was interesuje i o czym chciałybyście poczytać to też zachęcam do pisania.
Będę wdzięczna, jeśli poświęcicie Swój czas i dacie Mi znać co i jak:)

Trzymajcie się ciepło i do następnego, M.

26 stycznia 2014

Stary ale jary... Metallic brown od CA.

Witajcie,

Nie miałam dziś ochoty robić zupełnie nic. Najchętniej po prostu bym sobie poleżała cały dzień w łóżku...
...ale za oknem tak pięknie:)
Tyle było z nic nierobienia. Nawet humor mi się poprawił i postanowiłam dziś odświeżyć (z dawna przykurzoną) znajomość z lakierem od Colour Alike o nazwie wszystko zdradzającej Metallic brown w numerze 11.


Powiem szczerze, że po ostatnich szaleństwach, mam na jakiś czas dość brokatów, piasków i cyrkonii... dla odmiany warto nałożyć coś, co zmyje się bez problemu:).



Lakier ten jest już ze mną od prawie trzech lat.  Jest (a raczej był, bo jak wspominałam dość długo go nie używałam) przeze mnie najczęściej używany w sytuacjach, gdy nie miałam dużo czasu na zrobienie mani.
Dlaczego spytacie? Ponieważ jest o chyb najszybciej wysychający lakier jaki kiedykolwiek w rękach miałam:P. Dodatkowo nie barwi on płytki paznokcia, więc od wielkiego dzwona mogę nałożyć go bez bazy i topa, żeby po chwili wyjść z domu.






Ale na spokojnie, już Wam mówię jak to z nim jest:

  • pojemność: 8 ml,
  • konsystencja: ani rzadka ani za gęsta, po trzech latach lakier nie zmienił się w "gęstego gluta", jest idealny do nakładania,
  • pędzelek: długi, niestety cienki (osobiście zaliczam to na jedyny chyba minus tego lakieru), mam dość szeroką płytkę paznokcia i nie najlepiej mi się nim rozprowadza lakier,
  • czas schnięcia: bardzo szybki,
  • krycie: pełne krycie otrzymujemy po nałożeniu dwóch cienkich warstw,
  • wytrzymałość: bardzo dobra, lakier ten nigdy nie odprysnął z mojej płytki, jedynie po kilku dniach ściera się z końcówek (nie polecam go na stopy, ponieważ z dużego palucha ściera się po kilku godzinach noszenia obuwia),
  • efekt: metaliczne wykończenie,
  • lakier rozprowadza się równomiernie, po aplikacji widać ślady po pędzelku, ale można w tej sytuacji ratować się lakierem nawierzchniowym który większość śladów wyrówna,
  • dostępność: obecnie już chyba tylko w outlecie,
  • cena: za mój zapłaciłam niecałe 8 zł (o ile dobrze pamiętam) w sklepie internetowym producenta.


Jednym słowem, jest to lakier który wiele razy mi dobrze służył i pewnie jeszcze trochę posłuży. Uniwersalny, pasuje na każdą porę roku i do każdego typu karnacji. W sam raz na wielkie wyjścia jak i na co dzień.
Podsumowując: lakier na 5+, który nigdy mnie nie rozczarował:).

Co do zdobienia natomiast...
....Żeby nie było tak całkiem nudno, na serdecznym palcu dodałam lakier od GR Rich Color w numerze 44
(ale o nim innym razem :P ). Dodatkowo palec ten ozdobiłam kropami od CA przy wykorzystaniu naszego dzisiejszego bohatera. Na palcu środkowym kropy z użyciem Richa. Do zrobienia krop posłużyła mi wsuwka do włosów zakończona wielka kropą i sonda do zdobień.
Pod lakier jak zawsze użyłam bazę z Essence, a na wierzch wysuszacz w oliwce od Sally Hansen  DRY KWIK.


Wybaczcie jakość zdjęć. Dziś chyba wyjątkowo miałam nie najlepszy dzień, bo zdjęcia wołają o pomstę do nieba... Mam nadzieje, że jakoś Mi to wybaczycie, ratowałam się jak mogłam... zdjęcia jaśniejsze robione są z wykorzystaniem lampy błyskowej.
PS. w rzeczywistości oba kolory są bardziej intensywne:)

Całość prezentuje się nie najgorzej, choć... teraz jak tak patrzę na te swoje pazurki, to uważam iż kremowa, ciemna czekolada lepiej by współgrała z miętusem od GR niż ten metaliczny CA...
...Nic to, następnym razem:)


Jak Wam się podoba całość? Macie swoich lakierowych weteranów, którzy służą Wam od lat i są nie do zdarcia? Czekam na Wasze komentarze w tej sprawie:)

Trzymajcie się ciepło i do następnego, M.

25 stycznia 2014

Mały tuning..., czyli glorious aquarius w akcji:).

Witajcie:)

Dziś nie będę ani przynudzać, ani zasypywać Was stertą zdjęć. Spadł śnieg, a że uwielbiam patrzeć jak płatki śniegu pięknie iskrzą, postanowiłam dodać blasku moim paznokciom i troszkę je podrasować.
Jeśli chodzi o mani, to jako bazę wykorzystałam to, co już na paznokciach miała. Jesteście ciekawe co i jak, to dosyłam Was do wcześniejszego posta:)


Na lakier bazowy GR Rich Color nr 20 nałożyłam nail art special effect! topper od Esence 3D glitter w kolorze niebieskim glorious aquarius (nr 10).












Topper z Essence to bezbarwna baza zawierająca różnej wielkości drobinki, (od drobno zmielonego brokatu aż po duże hexy).
Nałożyłam tylko jedna warstwę, aby uzyskać efekt delikatnego "szronu" w kolorze niebieskim  na srebrnej bazie. Takie połączenie według mnie lepiej odzwierciedla panującą za oknem atmosferę:).

Co do samego lakieru:
  • pojemność: 8 ml,
  • pędzelek: dość gruby, płasko ścięty,
  • aplikacja: za pomoc pędzelka ciężko jest równomiernie rozłożyć brokat na płytce paznokcia. Można się jednak wspomóc gąbką. Tutaj znajdziecie dokładny opis tej metody, omówiony przez Karo,
  • zmywanie: do najprzyjemniejszych nie należy. Najlepiej zmywa się go przy wykorzystaniu folii,
  • czas schnięcia: dla mnie długi (proponuję wspomóc się wysuszaczem),
  • cena: niecałe 8 zł,
  • dostępność: drogerie sieciowe min.: Natura, Hebe, Super-Pharm,
  • data ważności: 36 m-cy od momentu otwarcia.




Według mnie jest to całkiem przyjemny topper. Poprzez dokładanie ilość warstw możemy stopniować efekt jaki chcemy uzyskać na paznokciach. Od bardzo delikatnego, nadającego efekt "szronu" w kolorze niebieskim (jak mój właśnie) przy wykorzystaniu jednej warstwy, do całkowitego krycia (tutaj proponuję wspomóc się bazą w odcieniu niebieskim/granatowym i dopiero nakładać topper). 
Super ożywi każdy mani, nadając mu zadziornego charakteru.


Polecam wszystkim tym z Was, które lubią błysk na paznokciach, a konieczność poświęcenia trochę więcej czasu na zmywanie nie zniechęci do eksperymentowania z glitterem:)

Niestety zdjęcia nie odzwierciedlają efektu, jaki udało mi się uzyskać na żywo:(

26.01.2014 r. Tak się całość prezentuje w świetle dziennym:)

Co sądzicie o efekcie jaki uzyskałam przy pomocy cudaka od Essence? Podoba się Wam, czy może jednak wolałyście wersję saute?

Trzymajcie się ciepło i do następnego, M.



24 stycznia 2014

Ekspresowe mani z dwoma wspomagaczami:). Czyli moi faworyci od Sally Hansen.

Witajcie:)

Dziś chciałam podzielić się z Wami moją opinią na temat dwóch produktów, których z pewnością nikomu przedstawiać nie muszę. Są to mianowicie dwa preparaty przyspieszające wysuszanie lakieru od Sally Hansen: Insta-Dri oraz Dry Kwik.


Zanim jednak do tego dojdzie, streszczę Wam jak to do tej pory u mnie było. 
Pierwszy lakier nawierzchniowy jaki zakupiłam był z Inglota, już nawet nie pamiętam jego nazwy. Średnio byłam z niego zadowolona i dokonując kolejnego zakupu zmieniłam go na  Diamond Top Coat (również z Inglota). Muszę Wam powiedzieć, że w sumie Inglot na tamte czasy był dla mnie najbardziej dostępnym z możliwych punktów w których mogłam się zaopatrzyć w lakiery nawierzchniowe. Top ten jednak również nie nie powalił, więc szukałam dalej...
Kolejny był nabłyszczacz diamentowy z Color Alike zakupiony w ich sklepie internetowym, następnie Polishield 3 in 1 od Orly (trwałość lakierów po nim była powalająca, ale czas schnięcia... dla mnie zbyt długi). Dalej Top Coat do Essence, zakupiony od tak, z przypadku. 
Aż wreszcie trafiłam na Sally Hansen Insta-Dri...
... i tak oto pozostałam mu wierna:).


Jest to pierwszy wysuszacz, który rzeczywiście po nałożeniu na lakier kolorowy w trybie szybkim (nie błyskawicznym) wysusza go (producent zapewnia nam wysuszenie w 30 sekund... aż tak dobrze nie ma:).
Nie powiem, nie pozostawia super połysku, paznokcie po jego nałożeniu nie wyglądają jakby były żelowe, ale akurat dla mnie najważniejszy jest czas schnięcia i na to stawiam!
Producent zaleca nałożyć go około 2 minuty po aplikacji lakieru kolorowego. Powiem szczerze, że ja nakładam go około 5 minut po nałożeniu emalii kolorowej, a następnie po odczekaniu kolejnych 5 minut (lakier jest jeszcze wtedy wilgotny) wsmarowuję oliwkę w skórki i gotowe. Mogę wracać do prac domowych i nie przejmować się niczym. Cała zabawa z malowaniem paznokci (baza, z reguły 2 warstwy lakieru kolorowego, aplikacja wysuszacza i w pełni suchy lakier) zajmuje mi około 30 - 40 minut.

Dla osób które lubią konkrety, mam jeszcze kilka ważnych informacji:
  • opakowanie: szklana, czerwona buteleczka,
  • pojemność: 13,3 ml,
  • pędzelek: dość długi i w miarę szeroki,
  • konsystencja: przeźroczysty, dość gęsty płyn,
  • aplikacja: bezproblemowa, choć z czasem preparat ten (jak każdy wysuszacz z jakim miałam do czynienia) gęstnieje, ale tragedii podczas nakładania nie ma,
  • dostępność: drogerie sieciowe typu Hebe niektóre drogerie Natura i Rossmann, oraz drogerie internetowe,
  • cena: w zależności od tego gdzie kupujemy, od około 15 zł do 30 zł,
  • skład: (bezpieczny dla kobiet w ciąży) Ethyl Acetate, Alcohol Denat., Butyl Acetate, Cellulose Acetate Butyrate, Acrylates Copolymer, Trimethyl Pentanyl Diisobutyrate, Sucrose Benzoate, Triphenyl Phosphate, Nitrocellulose, Etocrylene, Isopropyl Alcohol, Benzophenone-1, Dimethicone, CI 60725 (20.03.2007.)


Czy polecam ten produkt? Jeśli tak jak Ja, szukacie czegoś co w szybki i skuteczny sposób osuszy wasz lakier kolorowy, to jak najbardziej. Wspominałam już, że nie daje on super połysku, dlatego ten aspekt każdy musi przeanalizować pod swoim kątem. 
Nie wypowiadałam się   natomiast na temat przedłużania trwałości, ponieważ  u mnie praktycznie każdy lakier zostaje w stanie nienaruszonym do kolejnego mani  (przy wszystkich z wyżej wymienionych lakierów nawierzchniowych tak było). 
Czy zakupię go ponownie? Oczywiście. 
Jest to mój numer jeden i zasługuję na 5.

Zastanawiacie się więc pewnie, dlaczego, skoro jestem z niego tak zadowolona zdecydowałam się na zakup Dry Kwik...


... otóż nie każdy lakier można potraktować wysuszaczem w formie lakieru. Tak jest miedzy innymi z lakierami piaskowymi (po potraktowaniu ich standardowym topem nawierzchniowym zanika ich faktura).Większość z piaskowców zasycha w miarę szybko, ale zdarzają się i takie egzemplarze np. My Secret, które schną nieco dłużej, a że Ja nie mogę sobie na to pozwolić sięgam wtedy po wysuszacz w oliwce:)

Jak to z nim jest. Otóż, podobnie jak w przypadku Insta-Dri nakładam go na okolice skórek około 5 min po pomalowaniu paznokcia, a następnie delikatnie wsmarowuje w płytkę.Nie dość, że lakier błyskawicznie wysycha (według producenta ma to być 60 sekund...) co trwa około 2 minut, to moje skórki pozostają delikatnie nawilżone:). Czegóż chcieć więcej.

Dodatkowo wspomnę, iż :
  • opakowanie: to przeźroczysta, zgrabna buteleczka,
  • pojemność: 13,3 ml,
  • aplikacja: zamiast pędzelka jest pałeczka do nakładania oliwki (nakładanie jest bezproblemowe),
  • konsystencja i barwa: produkt jest w postaci bezbarwnej oliwki,
  • zapach:  jak dla mnie niczym się nie wyróżnia, nie jest ani intensywny, ani drażniący. Powiedziałabym, że jest dość neutralny
  • nie wpływa na kolor, ani jakość nałożonego pod spód lakieru,
  • skład: (bezpieczny dla kobiet w ciąży) Mineral Oil, Octyl Epoxy Tallate, Cyclopentasiloxane.
  • dostępność: j/w,
  • cena: od około 9 zł do 25 zł - 30 zł ( w zależności od miejsca zakupu).
Czy uważam ten produkt za godny polecenia, oczywiście:). 
Moja ocena to 5.


Jeśli jesteście na etapie poszukiwania swojego idealnego produktu do wysuszania lakieru, proponuję wypróbować któryś z wymienionych powyżej. Każdy z nich jest w innej formie, natomiast mają jedno zadanie, z którego się wywiązują bez zastrzeżeń: wysuszą każdy lakier w ciągu kilku minut:)


Mieliście wspomniane przeze mnie produkty od Sally Hansen? Dajcie znać jakie są wasze sprawdzone wysuszacze.


Trzymajcie się ciepło i do następnego, M.

23 stycznia 2014

Płatki śniegu mam:)



Witajcie:)

Co sądzicie o Mojej interpretacji atmosfery panującej za oknem?


Całość wykonałam z myślą o projekcie "Wywołaj Zimę z  B for Beautiful Nails"
http://b-for-beautiful-nails.blogspot.com/2014/01/projekt-wywoaj-zime-z-b-for-beautiful.html


Nie jest to nic skomplikowanego. Nie posiadam zdolności plastycznych, lubię natomiast jak na moich paznokciach coś się dzieje:) Dziś postawiłam na prostotę...
... po przejrzeniu zdjęć żałuję, że wszystkie paznokcie nie wyglądają tak jak serdeczny i kciukas:)
W świetle dziennym pięknie się prezentuje to połączenie. Tu wyszło troszkę przyżółknięte, natomiast w rzeczywistości patrząc na pazurki widać prześwitującą biel z odrobiną niebieskiej poświaty i mnóstwem mieniących się drobinek:)







W celu uzyskania takiego efektu wykorzystałam:
  • srebro od GR z serii Rich Color w numerze 20,
  • piaskową biel od Lovely Snow  Dust w numerze 2,
  • na kciuk i palec serdeczny, czyli na piaskowca nałożyłam GR z serii Jolly Jewels w numerze 101,
  • na pozostałe paznokcie przykleiłam mini cyrkonie (imitujące sama nie wiem... płatki śniegu:P) w kolorze niebieskim,
  • na koniec wysuszacz w oliwce od Sally Hansen Dry Kwik.






Może niebieskie śnieżynki nie wyglądają idealnie. Może całe zdobienie nie powala na kolana, ale jestem zadowolona z otrzymanego efektu:)
Lubię Zimę i mam zamiar cieszyć się nią jak najdłużej i w pełni wykorzystać to co z sobą przyniesie. A jak przy okazji mogę podziwiać Ją na swoich paznokciach....
... czemu by nie:)


I jak Wam się podoba? Czy to zdobienie według Was nawiązuje do klimatu za oknem?

Trzymajcie się ciepło i do następnego, M.