Witajcie:)
Wiosnę czuć w powietrzu...
Słoneczko sprawia, że jest mi bardzo, bardzo dobrze. A wiadomo, jak człowiekowi dobrze to chce żeby każdy o tym wiedział. Dlatego pokaże Wam co nosiłam ostatnio na swoich paznokciach pozytywnie natchniona pogodą:)
W roli głównej wystąpił piasek od Pierre Rene o numerze 04 w ślicznym, miętowym kolorze.
Lakier ten zachwycił mnie przede wszystkim swoim kolorem, a także wytrzymałością. Na moich paznokciach przez cały czas noszenia (czyli przez 3 dni) paznokcie były w stanie idealnym, nawet końcówki się nie starły.
Zanim go jednak podsumuje zdradzę Wam to i owo na jego temat:
- wykończenie: lakier piaskowy, matowy, bez drobinek ze złotym schimmerem widocznym głównie (niestety) tylko w buteleczce,
- aplikacja: jak dla mnie, lakier ten nakładał się dość opornie, dość szybko zastygał i o dziwno nakładał się nierównomiernie,
- konsystencja: lakier jest dość gęsty, trzeba w miarę szybko go nakładać na płytkę paznokcia,
- krycie: do pełnego krycia konieczne były dwie warstwy,
- pędzelek: długi, dość szeroki, prosto ścięty,
- czas schnięcia: niestety z wszystkich piasków jakie posiadam, ten schnie najdłużej nawet po zaaplikowaniu wysuszacza,
- cena: niewiele ponad 10 zł. Ja za swój zapłaciłam 7, ponieważ kupiłam go na wyprzedaży u lacquer-maniacs, polecam zajrzeć na jej bloga:),
- dostępność: drogerie Natura, drogerie niesieciowe, sklep internetowy TUTAJ macie podaną stronę producenta:),
- pojemność: 11 ml,
- data ważności: 24 m-ce od otwarcia,
- zmywane: lakier zmywa się bez większym problemów, nie barwi płytki paznokcia ani skórek.
Ogólnie z lakieru jestem zadowolona. Tak jak wspomniałam wcześniej zdecydowanie urzekły mnie jego kolor i trwałość. Aplikacja nie była zła, ale przyzwyczajona jestem do lepszej aplikacji piasków od GR. Jedyne co tak na prawdę mnie rozczarowało w tym lakierze, to czas schnięcia. Nawet po nałożeniu wysuszacza lakier był wilgotny i podatny na uszkodzenia mechaniczne. Dobrze, że dwie warstwy wystarczyły do pełnego krycia, bo jakbym miała czekać aż wyschną trzy, to chyba bym go zmyła.
Podsumowując, lakier ma sporo zalet i tak na prawdę jeden (dla nie znaczący) minus czyli czas schnięcia. Nie lubię tracić czasu, którego najzwyczajniej wiele nie mam. Z pewnością jednak sięgnę po niego jeszcze nie raz, ale tylko wtedy, gdy będę mogła pozwolić sobie na odrobinę dłuższą chwilę dla siebie:)
Czy go polecam, oczywiście. Jak tu go nie polecić skoro prezentuje się tak ślicznie. Jeśli więc szukacie ładnej, piaskowej mięty to polecam przyjrzeć się koledze bliżej, a może i Was zauroczy.
Dostaje ode mnie 5 - (z dużym minusem), wiecie za co:).
A teraz odnośnie tego co jeszcze mam na paznokciach. Mianowicie kciuk i paseczki w odcieniu lawendy wykonałam również piaskiem od PR w numerze 05, a palec serdeczny pokryłam łososiowym-neonowym piaskiem od GR z serii Holiday w numerze 66. Całość wysuszyłam za pomocą oliwki od SH Dry Kwik.
Dajcie znać co sądzicie o takim połączeniu kolorów? Macie piaski od PR, co o nich sądzicie? Jakie kolory preferujecie wiosną, macie swoich faworytów? Jak zawsze czekam na wasze komentarze.
Trzymajcie się ciepło i do następnego, M.